Ostrava New Music Days 2015

WP_20150823_016

Trzy orkiestry, w tym jedna górnicza

Ostrawa to czeskie Katowice – dawne miasto górnicze, nad którym górują szyby kopalń, stopniowo zamykanych i przekształcanych w przestrzenie dla sztuki. I tak jak Katowice, Ostrawa ma też bogate tradycje muzyczne. Z kraju morawsko-śląskiego, którego Ostrawa jest stolicą, pochodził kompozytor Leoš Janáček. Tu też od piętnastu lat odbywa się największy w Czechach festiwal muzyki nowej i eksperymentalnej, Ostrava New Music Days. Właśnie tu, a nie w Pradze!

Utworzone w 2001 roku biennale zorganizowano w tym roku po raz ósmy. Trwało aż dziesięć dni (21-29 sierpnia) i objęło osiemnaście koncertów w ośmiu różnych przestrzeniach. Ostrawskie Centrum Nowej Muzyki, producent festiwalu, tradycyjnie przez trzy tygodnie gościło też międzynarodowe kursy kompozytorskie, w których wzięło udział trzydziestu pięciu studentów z dziesięciu krajów, w tym ze Stanów Zjednoczonych (najwięcej), Iranu, Wielkiej Brytanii, Holandii, Kanady, a także Polski, Węgier, Słowacji… Wśród wykładowców byli tacy kompozytorzy, jak Peter Ablinger, Bernhard Lang, Alvin Lucier, Phill Niblock, Jennifer Walshe i Richard Ayers, a także blisko stu muzyków z całego świata. Można było usłyszeć, że w przeciwieństwie do trwających dwa tygodnie kursów darmsztadzkich, w Ostrawie każdy ma dla każdego czas. Może to kwestia dodatkowego tygodnia?

Dyrektor artystyczny festiwalu – czeski kompozytor Petr Kotík (ur. 1942), mieszkający na co dzień w Nowym Jorku – buduje pomost między Czechami i USA. To, co wyróżnia profil festiwalu (a może i nadaje charakterystyczny rys czeskiej muzyce współczesnej w ogóle?), to właśnie silne związki z muzyką amerykańską. Takie postaci, jak wspomniani Alvin Lucier, Phill Niblock czy Christian Wolff, są obecne w Ostrawie od początku istnienia festiwalu. Gdyby żył John Cage, zostałby pewnie honorowym patronem imprezy. Inspiracja muzyką amerykańską widoczna jest również w repertuarze Ostrawskiej Bandy, zespołu utworzonego przez Kotíka w 2005 roku na potrzeby festiwalu, a dziś grywającego na najważniejszych festiwalach muzyki współczesnej, jak choćby Huddersfield Contemporary Music Festival w Wielkiej Brytanii. Także młodzi czescy kompozytorzy wymieniają wśród swych idoli w pierwszej kolejności Johna Cage’a. Źródła amerykańskości współczesnej czeskiej sceny muzycznej domagałyby się jakiegoś szerszego omówienia, na co z oczywistych względów nie mamy tutaj miejsca.

Na tegoroczny festiwal do Ostrawy pojechałam po raz pierwszy, gdyż zapowiedziano wykonanie kompozycji Karlheinza Stockhausena „Gruppen” (1955-57) na trzy orkiestry. Utwór ten z oczywistych względów nie jest wykonywany często, sama nigdy dotąd nie słyszałam go na żywo, choć Warszawska Jesień prezentowała „Gruppen” w 2000 roku. Co znamienne, dzieło Stockhausena zabrzmiało wówczas w wykonaniu Czechów i Amerykanów: Orkiestry Filharmonii im. Janáčka w Ostrawie oraz Orkiestry S.E.M z Nowego Jorku – pod batutą m.in. Petera Kotíka. Dodajmy jeszcze, że w programie warszawskojesiennego koncertu, obok Stockhausena, znalazły się utwory Alvina Luciera i Czecha Martina Smolki. Do wykonania „Gruppen” doszło z inicjatywy oczywiście Kotíka, który rok wcześniej zadyrygował utworem Stockhausena na festiwalu Praska Wiosna.

W Ostrawie „Gruppen” zagrały połączone siły Orkiestry Filharmonii im. Janáčka i Ostrawskiej Bandy, pod batutami Kotíka, Johannesa Kalitzkego i Rolfa Gupty. Rozmieszczone wokół audytorium postindustrialnej Trojhalí Karolina trzy grupy orkiestrowe walczyły nieco z trudną akustyką, wiele było jednak niezwykłych momentów, zwłaszcza z udziałem rozbudowanej perkusji. Muzyka Stockhausena z lat 50. ma w sobie utopijny rozmach i żywioł dźwiękowy, jakiego brak wielu kompozycjom pisanym dzisiaj, w języku skrystalizowanej, skonwencjonalizowanej nowej muzyki (rozszerzone techniki gry, komponowanie brzmienia itp.). W tym sensie rzeczywiście reprezentuje ona muzykę „godziny zero” i brzmi radykalnie nawet po sześćdziesięciu latach. To samo można zresztą powiedzieć o elektronicznej kompozycji „Gesang der Jünglinge” (1955-56) Stockhausena, która zabrzmiała tego dnia w Ostrawie dwukrotnie: najpierw po południu, jako osobne wydarzenie, rodzaj wielokanałowej instalacji, potem na koncercie, obok „Gruppen”.

Dlaczego Kotík postanowił wykonać monumentalną kompozycję Stockhausena ponownie po piętnastu latach? Być może dlatego, że sam skomponował niegdyś utwór na trzy orkiestry – „Variations for three Orchestra” (2003-2005), które zabrzmiały na opisywanym koncercie. Nieznana mi wcześniej muzyka czeskiego twórcy okazała się wyjątkowo frapująca i misternie skomponowana. Utwór łączył pracę nad detalami z przemyślaną koncepcją współistnienia trzech rozmieszczonych przestrzennie zespołów, które zamiast epatować efektem przestrzenności dźwięku, współtworzyły organiczny przebieg muzyki. Użycie trzech orkiestr było tu rzeczywiście uzasadnione logiką brzmienia, narracji oraz interakcjami poszczególnych grup, które były muzycznie naprawdę smakowite.

W programie koncertu była jeszcze inna kompozycja przeznaczona na trzy orkiestry – „Three Petals” (2014) Philla Niblocka, muzyka minimalistyczno-ambientowa, która opierała się na prostym pomyśle nieuchwytnego dla słuchacza, rozciągniętego na kilkanaście minut przejścia od jednego tonalnego akordu do drugiego przy pomocy mikrotonów. Szczególną przyjemność sprawiało wsłuchiwanie się w wibrujące z różną intensywnością dyskretnie rozstrajane współbrzmienia. Można było jednak oczekiwać większej masy dźwiękowej trzech orkiestr, które najprawdopodobniej rozchodziła się „na boki” w ogromnej hali.

Wieczór otworzył młody Polak z Wrocławia Jacek Sotomski utworem przestrzennym „beautiful to me. ah” (2014), tym razem nie na trzy, lecz dwie grupy orkiestrowe rozmieszczone po dwóch stronach audytorium i akordeon solo na wprost publiczności (solista Milan Osadský). Na zakończenie zaś zabrzmiały dwa utwory Johna Cage’a: „Atlas Eclipticalis” (1961) i „Winter Music” (1957) – wykonane równocześnie przez dwie orkiestry, którym jako trzecia towarzyszyła… Orkiestra Górnicza ze Stonawy, przełamująca ezoteryczne dźwięki aleatorycznego Cage’a raźnymi melodiami popularnych piosenek i skocznymi rytmami rodem z górniczych potańcówek. Na marginesie dodajmy, że Kotík od lat angażuje do rozmaitych projektów awangardowych miejscowe kapele amatorskie. W Polsce niedawno podobny projekt przeprowadził Marcin Masecki, komponując utwór dla Orkiestry Dętej Ochotniczej Straży Pożarnej w Słupcy, z którą występował jako dyrygent i pianista na koncertach łączących „awangardę” z repertuarem Orkiestry.

W Ostrawie zderzenie orkiestry filharmonicznej z kapelą górniczą, a także muzyki Cage’a z miejscowym folklorem, dało efekt surrealistyczny. Tytuł „Atlas Eclipticalis” odnosi się do atlasu gwiazd opublikowanego w 1958 roku przez czeskiego astronoma Antonína Bečvářa, sam utwór zaś to improwizowana dźwiękowa interpretacja konstelacji gwiezdnych. Perspektywa kosmiczna łączyła się tu z ziemską, a nawet podziemną (skojarzenie z kopalnią). Cage w latach pięćdziesiątych tworzył pod wpływem filozofii buddyjskiej, rozwijał w muzyce pojęcie „interpenetracji”. Pojęcie to zostało przez Kotíka w bardzo oryginalny sposób zinterpretowane. Poza eksperymentem dźwiękowym udało się też wykreować niezwykłą aurę muzyki.

Program koncertu inaugurującego tegoroczne Ostrava New Music Days był nie tylko atrakcyjny do słuchania, ale znać też było po nim artystyczną inteligencję i fantazję Petra Kotíka, który jest nie tylko interesującym kompozytorem, ale i wielką osobowością czeskiej sceny muzycznej. Podobno jest też doskonałym menadżerem, który potrafi wcielić w życie najbardziej nieprawdopodobne projekty. Koncert na trzy orkiestry, logistycznie i finansowo bardzo skomplikowany, jest tego dobrym przykładem.

źródło: „Odra” 10/2015

Dodaj komentarz